Mam dzisiaj dla Was doskonały, jak zwykle, tekst Maryniki.
Co ty wiesz o literaturze…
Czytam nieustannie, odkąd pamiętam, czytam żarłocznie i chciwie, wgryzając się
w losy wymyślonych bohaterów. Podróże do obcych wyobraźni zawsze mnie pociągały.
Lubię zapach nowej książki pachnącej farbą drukarską, wącham i pytam – hej, a ty co mi
dasz? Moja biblioteka pęka w szwach, ale żaden Dean Corso by się nią nie zainteresował,
bo na jednej półce obok Boskiej komedii leży „zaczytana na śmierć“ Chmielewska.
Zachwyciłam się Mannem, ale nie stronię od M.C. Beaton. Mam nawet śmieciowe
wydania starych lektur tj. Czarne stopy czy Pan Samochodzik z lat 80., a tuż obok lśni
okładką Zadie Smith.
Wybór lektury stanowi o jakości śmietnika cudzych myśli w mojej głowie.
Najwięksi Czytelnicy nie zaśmiecają swojej cennej kolekcji literaturą taką jak kryminały
czy romanse drukowane w małych książeczkach i sprzedawane w kioskach. Nie ilość,
kochana, nie ilość, a jakość stanowi o klasie twojej kondycji umysłowej! Mówią mądrzy,
znający się na literaturze.
Ale co zrobić, jak mi się podoba? Odpręża i relaksuje porządnie napisany
kryminał z barwnymi postaciami, intrygującą intrygą. Pięknie przetłumaczone
dzieła Agathy Christie na przykład! Mogę urządzić sobie spa dla zmęczonego mózgu,
przeczytać z satysfakcją, że morderca typowany przeze mnie okazał się niewinny, a ja
dałam się nabrać. Och, jaka jestem cudownie naiwna i nieodpowiedzialna! Albo zamiast
przeżywać rozterki myślicieli i dzielić z nimi niepokoje o katastrofalny stan ludzkości –
zanurzyć się w historii o miłości dobrej i czystej.
Zamykam książkę i myślę: co ja wiem o literaturze? A kogo to obchodzi!
Marynika