czwartek, 8 sierpnia 2013

Jak Babskie Gatki przeprowadziły Bibliotekę


No i wróciłam, jestem i macham do was opaloną i wypoczętą ręką. Jak obiecałam, nadrabiam zaległości blogowe.
Ci, co czasem tu zaglądają, zapewne zauważyli, iż od kilku miesięcy moja aktywność, delikatnie rzecz ujmując, była  dość skromna. Podobno tłumaczą się tylko winni, a że jestem winna, to się wytłumaczę. Otóż szacowna instytucja, w której mam zaszczy pracować, potocznie zwana Biblioteką, przez ostatnich kilka miesięcy przeprowadzała się do nowego gmachu. Moja osoba była w cały ten proces zaangażowana do tego stopnia, że mój mózg uległ zakurzeniu, procesy myślowe zostały spowolnione, a co za tym idzie umiejętność składania poprawnych zdań poważnie zaburzona. Nowa Biblioteka jednak już ruszyła, a ja powoli dochodzę do siebie, oddając się zajęciom ukulturalniającym, wspomagana wakacyjnym wypoczynkiem sformatowałam swoje szare komórki i oto jestem!
Ale dlaczego w ogóle o tym piszę? Jestem dość oddaną swej pracy osobą, jednak 500 000 woluminów do przeniesienia to całkiem sporo nawet jak na mnie. Czego by o Bibliotece nie mówić, to przeprowadzka tak dużej instytucji do czystych, łatwych i przyjemnych na pewno nie należy. Cały wielomiesięczny proces udało się jednak zakończyć (przynajmniej oficjalnie) 29 czerwca uroczystym otwarciem. Jako że instytucja ta jest publiczna, dyrekcja słusznie uznała, iż swój udział w tej ciężkiej pracy powinna mieć także społeczność lokalna korzystająca na co dzień z dobrodziejstw bibliotecznych magazynów. Zatem finałowe przeniesienie ostatnich kilkuset książek powierzono mieszkańcom Poznania. Nie zabrakło tam także Książniczek, jak przystało na zagorzałe czytelniczki i szalone bywalczynie wszelkiego rodzaju kulturalnych eventów, zwłaszcza tych niszowych i dziwacznych. Z pomocą ruszyły - wraz z rodzinami - LaLuna, Jarząbek, Lisseque, nasza nowa klubowiczka tymczasowo zwana przeze mnie M, Nożycoręką reprezentował małżonek z córkami. Ja, Wiola, Mała Mi i Marynika przybyłyśmy "na statek służbowo". Książki przebyły swą ostatnią 500-metrową drogę do nowego gmachu Biblioteki w sposób powszechnie Polakom znany i doprowadzony do perfekcji, wręcz podniesiony przez naszych rodaków do rangi sztuki, czyli metodą "podaj cegłę" :) Nasza niezłomność i oddanie ciężkiej pracy było tak widoczne, iż media zarówno lokalne, jak i ogólnokrajowe z wielkim entuzjazmem uwieczniały zaangażowanie Książniczek. Założę się, że na zdjęciach i filmach z otwarcia widać nas częściej niż prezydentów (zarówno tego lokalnego poznańskiego, jak i krajowego ogólnopolskiego), marszałków, radnych, dyrektorów, ministrów, biskupów i innych kulczyków razem wziętych.
Dzięki uprzejmości małża Nożycorękiej i talentom graficznym Ludeczki dziewczyny mogły wystąpić w naszych nowych klubowych koszulkach. Podobno nie szata zdobi człowiek, ale czyż nie są piękne?


W podzięce za trudy i zaangażowanie oprowadziłam moje dziewczyny po zakazanych zakamarkach i bibliotecznych kazamatach. Z powodu prezydentów, marszałków, radnych, dyrektorów, ministrów, biskupów i innych kulczyków nie mogłam z dumą reprezentować naszego Klubu, z żalem musiałam zrezygnować z gatek na plecach na rzecz obcasików i spódniczki do kolan, jak na wzorową bibliotekarkę przystało :(
Mimo pewnej oficjalności było wesoło, książkowo i rodzinnie. Poza Babskimi Gatkami Bibliotekę tego dnia odwiedziło kilkaset osób, okazując swoje wsparcie i zainteresowanie.