sobota, 22 grudnia 2012

Myszki, Gemyle i Tuleje

Ogłaszam listopad miesiącem Poznańskiej Wildy. Niech się stanie...
Na naszą aktywną jedenastkę aż 6 dziewczyn jest bezpośrednio związanych z Wildą. Tych, co to nie sum Poznanioki, informuję, że to stara, dawniej robotnicza w dużej mierze dzielnica Poznania. (Skromnie dodam, że obecnie jest zamieszkana przez wiele znakomitości.) W związku z czym z radością przystałyśmy na propozycję Ludeczki, by w listopadzie omówić Grzeszne miasto Marii Rataj, które opowiada o zaułkach właśnie naszej dzielnicy  i... nie pożałowałyśmy.

Wieczór był wyjątkowy dzięki gościowi, który za sprawą Ludeczki zechciał uświetnić nasze spotkanie. Była nim Pani dr Magdalena Mrugalska-Banaszak, kierowniczka Muzeum Historii Miasta Poznania, autorka wielu artykułów i książek o Poznaniu i Wildzie, między innymi: Wilda – dzielnica Poznania 1253 – 1939; Przedwojenna Wilda. Najpiękniejsze fotografie; Ortaliony, neony, syfony. Poznań w latach 60. XX wieku; Jedna dekada – dwie odsłony. Poznań w latach 50. XX wieku;  Śledztwo w sprawie króla smalcu. Życie codzienne rodziny Jezierskich na początku XX wieku w Poznaniu.



Pani Mrugalska-Banaszak jest wielką miłośniczką książki Marii Rataj i to między innymi za jej namową wydawnictwo Kwartet opublikowało Grzeszne miasto. Dzięki niej nasze spotkanie zostało wzbogacone o pokaz slajdów ze zdjęciami dawnej Wildy oraz fotografiami rodzinnymi Marii Rataj i ciekawymi komentarzami na temat naszej ulubionej dzielnicy i życia codziennego dawnego Poznania.

Maria Rataj w stroju komunijnym
Maria Rataj w latach 30. XX w.
                                 

Były quizy i zagadki, czyli  gdzie co było na dawnej Wildzie, a co jest tam teraz. Mogłyśmy zweryfikować swoją wiedzę (lub raczej niewiedzę) dzięki wykonanej  przez panią doktor Mrugalską mapie Górnej Wildy wraz z przedwojenną numeracją.
Ponieważ strasznie wrażliwe i poważne z nas niewiasty, doskonale się bawiłyśmy, czytając i omawiając to wzruszające dzieło. Jako że chęć częstej i bogatej wypowiedzi u większości z nas jest ponadprzeciętna, ciekawe i pouczające okazało się obcowanie z gwarą poznańską. Rzadko brakuje nam słów, ale poznańsko godka zdecydowanie rozsznurowała nam języki. Wieczór upłynął na śledzeniu opisów ulic, szukaniu znajomych i wciąż istniejących miejsc, zgadywaniu, gdzie znajdowały się znane Myszce, a już zapomniane zaułki, domy, miejsca rozrywki i zabawy, między innymi jej ukochane kina i lunapark.
Dzięki Jarząbkowi dotarłyśmy do informacji na temat Kogutków, ulubionych "cukiereczków" matki Myszki, czyli najpopularniejszych ówcześnie środków przeciwbólowych (Goździkowa byłaby zachwycona). Swoją drogą dilerka w tamtych czasach była zdecydowanie łatwiejsza niż obecnie :)




Wraz z upływem czasu Myszka przenosi się z jednej części Poznania do drugiej, dzięki czemu udaje się nam podglądać okolice centrum, Święty Marcin i plac Wolności, a także Jeżyce. Niezwykła jest pokazana ówczesna obyczajowość (na tle najbliższego otoczenia Myszki przypominamy kółko różańcowe), problemy przeciętnych obywateli niekoniecznie tak bardzo, jak nam się wydaje, odbiegające od kłopotów, z jakimi borykamy się obecnie. Współczesne nastolatki wprawdzie nie chodzą już na migane, ale niejedna imprezka zapewne wiele się nie różni od tych nocnych schadzek na poznańskiej Dolinie. Wiele dylematów jest współcześnie tak samo istotnych jak dawniej, np. problem aborcji, nieświadomości seksualnej, pedofilii.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Zespół

Nie zapomniałam! Tak jak obiecałam, zamieszczam kilka słów o Nas, czyli dziewczynach spod znaku Książki i Gatek.
Teoretycznie jest nas 13, lecz rzadko pojawia się więcej niż 10 osób na spotkaniu. Pozwoliłam sobie przeprowadzić mikroankietę wśród dziewczyn i zebrać trochę informacji, które mogę posłać w świat. Postanowiłyśmy, że dla zabawy i przyjemności (bo przecież nie ze skromności) występować będziemy pod pseudonimami. Niektóre z nas swoje przydomki miały już od dawna, inne dopiero się ochrzciły.
Mój urodził się wraz z Gatkami i niemal od początku zwą mnie Matką Założycielką :)


Ja nas wymyśliłam, ukonstytuowałam, uprawomocniłam i rządzę sobie z wyżyn mego fotela tym babskim zgromadzeniem od ponad 2 lat. Może powinnam wymyślić nam logo i jakieś tajne obrzędy. Jedni mieli cyrkiel i węgielnicę, inni czaszkę i skrzyżowane piszczele, to może dla nas książki i galotki? Każda nowa kandydatka będzie musiała przeczytać Mariannę i róże (będzie oczywiście egzamin z treści), upiec ciasto z zakalcem i opowiedzieć o sobie przynajmniej 3 kompromitujące historie... Coraz bardziej podoba mi się ta zabawa. Niepoważne? Bo ja chyba dość niepoważna jestem.
Kim jestem? Molem książkowym i internetowym, filmożercą, wariatem rockowym, jazzowiczką, utajoną romantyczką, uzależnioną od towarzystwa gadułą.
Jaka jestem? Chciałoby się tak romantycznie i ckliwie nieco napisać za Bogusławem Mecem: 
"Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt..."

Lecz tak naprawdę na ten temat powinny wypowiedzieć się Książniczki.

Gaciasty Klub założyłam właśnie z powodu mojego gadulstwa i uzależnienia od książek, towarzystwa i rozmów. Dzięki klubowi zetknęłam się z nieprzeciętnymi, ciekawymi  kobietami żyjącymi z pasją, humorem i dystansem do siebie i świata. Jest to dla mnie wielka radość spotykać tak wspaniałych ludzi, z którymi nie miałabym szans zetknąć się w innych okolicznościach.
Dobra, dość już tego kadzenia :) Zresztą wszyscy wiedzą, że to fajne dziewczyny są.

Prezentację zacznę od Jarząbka


gdyż zawsze pierwsza odpowiada na moje maile, wezwania i narzekania :), więc uczynię z tego pierwszeństwa honorową nagrodę za rzetelność, życzliwość i oddanie Naszej sprawie (poza tym zawsze jako pierwsza czyta i komentuje moje Gaciowe wypociny). 
W moje skromne progi jeszcze na początku naszej działalności zaprosiła ją Wiola.
Jarząbek sama o sobie pisze:
45 lat, mężatka, matka dorosłej córki.
Jestem bardzo towarzyska i nie znoszę stagnacji. U mnie ciągle musi się coś dziać, zmiany, zmiany, zmiany.
Potwierdzam, wszystko to prawda szczera, co do wieku tylko pewności nie mam. Czyżby sobie kilka lat dodała, może żeby nobliwszą się wydawać?
Ja od siebie mogę dodać, że Jarząbek to lekko szalona, pogodna, bardzo ciepła i zawsze gotowa do pomocy Kobitka. Z urodzenia poznanianka-wildzianka pielęgnująca w sobie sentyment i wielką nostalgię do rodzinnego miasta i dzielnicy. Przy swoim ogromnym poczuciu humoru, spostrzegawczości i dystansie do własnych spraw mogłaby śmiało napisać zabawną i niezwykle ciekawą autobiografię. Postanowiłam, że każdej dziewczynie przypiszę książkę, z jaką mi się kojarzy. Zacznę więc od niespodzianki, bo dla mnie książką kojarzącą się z Jarząbkiem jest... Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell (mam nadzieję, że nikt się nie udusił ze śmiechu).
Jarząbek tworzy doskonały duet z Maryniką,


którą szczęśliwie wprowadziła do naszego Gaciowego towarzystwa ponad rok temu (właściwie gdyby napisały coś razem, miałyby szansę na sensacyjną literacką karierę międzynarodową).
Marynika w moich oczach to Artystka-Aktywistka! Na swój temat napisała: zupełnie dorosła, mama dwóch córek, wielbicielka książek, biegania po muzeach i gotowania . Zawodowo spełniona, lekko zaledwie naiwna optymistka.  
Co do naiwności, śmiem wątpić, jeśli zaś chodzi o resztę, mogę się jedynie zgodzić. Odnoszę nawet wrażenie, że Praca to jej Życie, Życie to jej Praca! Pierwsze skojarzenia, gdy przychodzi mi na myśl Marynika: sztuka, pasja, energia.  
Dodam, że nie chciałabym nigdy stanąć z Maryniką po przeciwnych strona barykady, bo w słownej potyczce z nią padłabym trupem po pierwszym zdaniu! Jest Królową zabawnej, niekiedy zjadliwej i cudownie trafnej riposty, puenty, zaskakujących sformułowań i spostrzeżeń... aż zazdrość bierze :) (za to ja chyba królową rymu częstochowskiego zostanę). Próbkę jej możliwości można przeczytać w recenzji do Paraiso Travel. Sama sobie wybrała Słownik wyrazów bliskoznacznych, choć ja bym dorzuciła jeszcze Szaleństwa panny Ewy Kornela Makuszyńskiego :)
Marynika ogromne zamiłowanie do sztuki dzieli z Ludeczką


która na pierwsze spotkanie minionej wiosny przyszła właśnie za jej sprawą. A co Ludeczka o Ludeczce napisała?
Lubię miłe towarzystwo i lubię się śmiać. Lubię też czytać, to oczywiste, niektóre książki po trzy razy, a inne tylko do połowy.
Jest z nami od niedawna, ale chyba od razu doskonale się w naszym towarzystwie odnalazła. Mimo cichego i spokojnego charakteru, szalenie zaangażowała się w nasze Klubowe sprawy. Poprosiłam, by kilka zdań o Ludeczce napisał Ktoś-kto-doskonale--zna:
Ludeczka, mama dwójki udanych synów, zdolna projektantka i pedagog w jednym, zapalona czytelniczka prawdziwych historii i reportaży. Wszechstronnie uzdolniona plastycznie i muzycznie, a przy tym wypróbowany i wierny przyjaciel. 
To pisałam ja, Marynika, która znajomością z Ludeczką cieszy się już od ponad ćwierć wieku :-)
Dla niej wybrałam Bezsenność w Tokio Marcina Bruczkowskiego.